22 maja 2015

Wycieczka na Peloponez cz.5.

Peloponez po przekątnej

Następnego dnia o 8.30 ruszamy w kierunku Olimpii. Musimy przejechać cały Peloponez po przekątnej. Z Githionu przez Spartę i Tripoli, prawie pod Kalamatę. Autostrada poprowadzona przez środek Peloponezu niesamowicie skraca czas przejazdu. Jeszcze kilkanaście lat temu trzeba było przeprawiać się ze Sparty przez Tajget, karkołomnymi, acz niezwykle malowniczymi serpentynami. Ostatni raz jechałam tą trasą w 2012 roku i muszę przyznać, że budziła panikę w kierowcach i podróżnych.
Scenka z życia mieszkańców wioski w interiorze Peloponezu - uchwycona z okien autokaru
Z autostrady należy zjechać zjazdem na Kiparissię – miasteczko w Mesenii, na zachodnim wybrzeżu Peloponezu. Tuż za zjazdem zatrzymujemy się w zajeździe przy stacji Shell, słynącym ze sprzedaży znakomitych serów owczych i kozich (o czym głosi wielki napis na dachu zajazdu). Starsi państwo sprzedają sery w kilkunastu odmianach, począwszy od słodkich serów owczych, koziej i owczej fety, poprzez gravierę w wielkich kręgach, aż po twarde dojrzewające sery kozie. Do tego meseńskie miody, oliwę i mydła oliwkowe.
Zachodnie wybrzeża Peloponezu wyglądają całkiem inaczej niż wschodnie. Są łagodne, zielone, z otoczonymi wydmami piaszczystymi plażami i jeziorami przybrzeżnymi. Kaiafas, już w Elidzie, słynie z wód termalnych, których źródła tryskają w kilku miejscowościach regionu. Elida jest krainą piaskowcowych wzgórz, żyznych pól i nowalijek, o czym świadczą wszechobecne tunele foliowe.

Archea Olympia

O 13.15 przyjeżdżamy do Olimpii. Wioseczka przyklejona do wykopalisk jest cicha i jakby wymarła. Tak naprawdę ożywiają ją tylko wizyty ogromnych grup turystycznych, które przypływają na pokładach gigantycznych statków wycieczkowych do pobliskiego portu Katakolo. Wioska ma jeden deptak otoczony sklepikami z pamiątkami i knajpkami (słynącymi z drogiego a przy tym niezbyt dobrego jedzenia). Na wschodnim krańcu deptaku jest wzgórze, na którym stoją stylowe neoklasycystyczne budynki. W jednym z nich mieści się Muzeum Historii Starożytnych Igrzysk Olimpijskich (wt.-pt. 8.00-15.00, pn. 10.00-17.00; 2€) ze zbiorem artefaktów sportowych wydobytych na terenie archeologicznym. Kiedyś te przedmioty (antyczne dyski, rękawice bokserskie, kule itp.) można było obejrzeć w muzeum archeologicznym, dziś tworzą odrębną kolekcję.

Olimpia: Altis, wywrócone kolumny świątyni Zeusa

Do wykopalisk (czynne codz. 8.00-20.00, podobnie jak muzeum archeologiczne; wstęp łączony 9€)  prowadzi ocieniona sosnami i innymi drzewami droga przez most na rzeczce Kladejos.

Olimpia: portyk Gimnazjonu

Pan Jacek z Panią Heleną na antycznej linii startu stadionu w Olimpii


Antyczny stadion w Olimpii przez tysiąc lat gościł igrzyska olimpijskie. Nigdy nie miał kamiennych ławek

Owiana legendą Olimpia, w której przez tysiąc lat odbywały się igrzyska sportowe, została tylko częściowo wydobyta spod ziemi przez archeologów. Przed paroma laty prace wznowiono – tuż obok wejścia wyłania się dalszy ciąg portyku gimnazjonu. Teren archeologiczny ocieniają drzewa – spacer wśród ruin jest prawdziwą przyjemnością.
Muzeum archeologiczne w Olimpii należy do najbogatszych w Grecji. Przy drodze do muzeum z wykopalisk, prowadzącej przez cienisty zagajnik, otwarto niedawno ogród botaniczny. W planach jest poszerzenie go aż na zbocza wzgórza Kronosa, wypalonego przez pożar kilkanaście lat temu. W ogrodzie jest rosarium i mnóstwo ziół leczniczych.
Największą „gwiazdą” muzeum jest Hermes z Dionizosem na ręku, wyrzeźbiony przez Praksytelesa w IV w. p.n.e. Podobno znaleziono go w lamusie gdzieś w zakamarku świątyni Hery. Warto odszukać gliniany posąg Zeusa porywającego Ganimedesa (największą zachowaną antyczną rzeźbę z gliny). W muzeum znajduje się bogata kolekcja rzeźb, naczyń, broni i innych artefaktów odlanych z brązu w głębokiej starożytności.

Gwiazda Olimpii: Hermes Praksytelesa


Archaiczna Atena z Olimpii



Zachodni tympanon świątyni Zeusa: walka Lapitów z centaurami. W centrum postać Apollina.

Achajskie hełmy z muzeum w Olimpii

Olimpia: antyczny hełm z brązu

Patra

O 16.30 opuszczamy Olimpię. Kierujemy się do Patry – największego portu Peloponezu – skąd mamy zamiar odpłynąć do Wenecji na pokładzie promu ANEK lines. Przedtem jednak chcemy spędzić trochę czasu w mieście, które stało się całkiem urodziwe po liftingu z okazji proklamowania go Kulturalną Stolicą Europy w 2006 r. Z nowoczesnej obwodnicy, biegnącej wysoko ponad miastem po stokach gór Panachaikos co chwilę roztacza się widok na wiszący most im. Charilaosa Trikupisa, od 2004 r. spinający brzegi zat. Korynckiej.

Wiszący most nad zat. Koryncką: 2880 m długości, 27,2 m szerokości. Projekt: Berdj Mikaelian
Po legendarnych schodach (naliczyliśmy 96 stopni) wspinamy się do murów Frourio, czyli twierdzy, spod których rozpościera się szeroka panorama miasta, portu, morza.

Rzymski odeon tuż po zachodzie słońca
Oglądamy zrekonstruowany odeon rzymski z II w., a później pogrążamy się w piątkowym gwarze uliczek i placów, kafejek i tłumów młodzieży. Tuż przy głównym placu Vas. Georgiou, zdobnym w stuletnie fontanny, odkrywam malutki bar owocowy (sympatyczna nowość na greckiej scenie gastronomicznej), w którym nawet o tej porze można napić się świeżo wyciśniętego soku z granatów, nie mówiąc o tanich jak woda sokach z pomarańczy.

Fontanna na głównym placu Patry

Patra: schody do Frourio

W drodze do nowego terminalu międzynarodowego rzucamy okiem na neobizantyjską bazylikę Agios Andreas – największy kościół w Grecji. Pod kopułą o wysokości 46 m przechowywana jest głowa św. Andrzeja, który poniósł męczeńską śmierć dokładnie w miejscu, na którym stoi kościół.
Wnętrze bazyliki św. Andrzeja

Wnętrze kopuły bazyliki św. Andrzeja

Tuż po 22 (punktualnie, jak nigdy) okrętujemy się na prom, który o 23.59 odpływa w kierunku Wenecji. Mamy przed sobą 32 godziny rejsu; nad ranem prom zawija do Igumenitsy, a następnie, wzdłuż wybrzeży wyspy Korfu, opuszcza wody terytorialne Grecji. Przez pewien czas widzimy góry Albanii na wschodzie, później i one nikną za horyzontem. Następnego dnia mijamy tylko jakieś chorwackie wysepki.

Wenecja

Co ma wspólnego Wenecja z Peloponezem? Okazuje się, że bardzo dużo. Po pierwsze przez Wenecję prowadzi nasza droga z Peloponezu do Polski (płyniemy promem z Patry do Wenecji).
Ale to nie wszystko. Jeśli pogrzebać w przeszłości, można natrafić na różne interesujące fakty:
1. W VI w. Veneto było prowincją Bizancjum, miało więc bliskie związki z kulturą grecką.
2. W IX w. flota bizantyjska broniła laguny weneckiej przed Frankami.
3. W XI w. Republika Wenecka była już równorzędnym partnerem swoich dawnych bizantyjskich protektorów.
4. W 1204 doża Dandolo maczał palce w IV krucjacie i w zdobyciu Konstantynopola przez krzyżowców. Wenecja ochoczo partycypowała w łupieniu stolicy Bizancjum. Z tamtego okresu pochodzą skarby w bazylice San Marco oraz słynne konie Lizypa z galerii bazyliki.
5. Od XIII do XVIII w. Wenecja próbowała, z lepszym lub gorszym skutkiem, podporządkować sobie Peloponez, zwany także Moreą. Walczyła o półwysep to z Frankami, to z Turkami. Na Peloponezie wenecjanie założyli miniaturke swojego miasta na lagunie. Jest nią Nafplion, jedno z najbardziej urokliwych miast półwyspu.

O wschodzie słońca drugiego poranku wpływamy na teren laguny weneckiej, a punktualnie o 8 rano przybijamy do terminalu w Margherze. Półtorej godziny później wędrujemy przez zaułki starej Wenecji. W planie mamy dojście do mostu Rialto, placu Świętego Marka i do Galerii della Academia. Parę godzin na obejrzenie jakiegoś muzeum, zjedzenie pizzy i lodów, uwiecznienia nieprzemijającego czaru miasta. Po południu płyniemy przez Canal Grande, który wciąż wygląda tak, jakby namalował go Canaletto. 
Canal Grande

Most Rialto i gondole

Gondolier w "organizacyjnym" kapeluszu

Plac San Marco. W głębi Kampanila i kopuły bazyliki św. Marka

Bizantyjskie mozaiki w narteksie bazyliki San Marco



Most Westchnień

Zespół klasztorny San Giorgio Maggiore

Przed 17.00 opuszczamy Wenecję. Za 12 godzin od tego momentu przekraczamy granice Polski. Przejechaliśmy ponad 4200 km, nie licząc przeprawy promowej z Grecji do Włoch.


O fotografiach

Do zilustrowania tej podróży użyłam niesamowitych, klimatycznych i bardzo malarskich fotografii pana Jacka Pyżalskiego, jednego z uczestników wycieczki na Peloponez w maju 2012 r. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam te zdjęcia, zakochałam się w nich i postanowiłam, że zrobię coś, by mogło zobaczyć je więcej osób. Okazja nadarzyła się niniejszym. Jeszcze raz dziękuję panu Jackowi za udostępnienie zdjęć.
Noc pierwsza w Grecji: burza nad Stomio

Delfy: świątynia Apollina okiem wyroczni - jak na filmie Moja wielka grecka wycieczka

Kalambaka widziana z monastyru Agios Stefanos


Cudowna ikona madonny w katedrze miasta Hydra

Rybak z Hydry

Domniemany potomek kapitanów-korsarzy z Hydry

Stareńka zakonnica z klasztoru Pantanassa w Mistrze

Koty na Hydrze


Ośmiornice kruszejące na powietrzu w jednej z tawern rybnych Githionu


Rozpalanie znicza olimpijskiego przed świątynią Hery w Olimpii


Z innym fotografem-pasjonatem, panem Andrzejem Foltynem, podróżowałam po Peloponezie tej wiosny. Pan Andrzej zbaczał ze wszystkich utartych ścieżek, byle tylko sfotografować piękno świata pod swoim własnym kątem. Plon tych "zboczeń" ;) też pojawiają się w tej relacji. Dziękuję! Jest również kilka zdjęć mojego Męża, Andrzeja Chrobaka, który pewnego razu przemierzył ze mną każdy zakątek Peloponezu. Dzięki, Kochanie! I moje własne zdjęcia, wykonane smartfonem (zgodnie z duchem czasu), opatrzone jak zwykle znakiem wodnym MojeWyspyGreckie.

Post Scriptum

Pozdrowienia dla Tęczowej Grupy, z którą miałam przyjemność otworzyć sezon' 2015! Życzę Państwu wielu równie pięknych podróży!





2 komentarze:

  1. Dziękuję Pani Karolino. Piękna relacja teraz jeszcze bardziej nabrałam ochoty na Peloponez. A poza tym milo było zobaczyć "starych znajomych" z grupy z 2011. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego - jeden z "kapelutków". Piękna Helena wie o kogo chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również wiem, o kogo chodzi :). I pozdrawiam serdecznie. Może przyszłej wiosny spotkamy się na Peloponezie...

      Usuń